Bardzo rzadko ma
miejsce sytuacja, kiedy w prawie kościelnym orzeka się pomiędzy
małżonkami separację. Być może wynika to z tego, iż faktycznie
małżonkowie nadal pozostają małżonkami. Wydaje się, iż najlepszym
rozwiązaniem byłoby, albo konieczność poprzedzenia kościelnego procesu o
nieważność małżeństwa właśnie separacją, albo – w przypadku wyroku
negatywnego – jej orzeczenie. Naturalnie można zarzucić takiemu
rozwiązaniu to, iż – w pierwszym przypadku – oczekiwanie na proces o
orzeczenie nieważności uległby wydłużeniu, zaś w wyszczególnionej
sytuacji drugiej to, że separacja nie spowodowałaby faktycznych zmian w
życiu Stron. A jednak, w pierwszej wymienionej sytuacji Strony miałyby
czas na ew. rozważenie powrotu do siebie, innymi słowy, nie mielibyśmy
do czynienia z szybko („łatwo”) podjętą decyzją o wszczęcie takiego
procesu, natomiast w drugiej sytuacji Stronom przypomniałoby się
dodatkowo o ich dalszych zobowiązaniach (np. nie możność uczestniczenia w
sakramentalnym życiu, gdy są już w kolejnym związku). Wydaje się zatem,
iż korzyści jest znacznie więcej aniżeli – kolokwialnie mówiąc – strat.
Przybliżmy zatem najważniejsze kwestie dotyczące tej instytucji w łonie kościelnego prawa małżeńskiego.
Bardzo często przed
podjęciem pierwszych kroków do rozpoczęcia procesu o nieważność
małżeństwa jest podniesienie przez Stronę/Strony zdrady jako przesłanki
uprawniającej wg Tej Strony/Stron do takiego procesu. Tymczasem wcale
tak nie musi być. Natomiast brak dochowania wierności jest właśnie już
przesłanką do uzyskania separacji, przy założeniu spełnienia innych
warunków (kan. 1152 KPK). Przygotowując się do rzeczonego procesu
(chodzi o proces o nieważność małżeństwa) Strona/Strony często poruszają
też takie fakty, które na pewno nie przyniosą w przyszłości pozytywnego
wyroku, a jednak, które z powodzeniem mogłyby stanowić podstawę pod
orzeczenie separacji (tzw. niebezpieczeństwo dla duszy ciała, czy to
współmałżonka, czy to potomstwa, bądź czynienie życia trudnym) (kan.
1153 KPK).
W kontekście trybu, w
jakim może zostać przeprowadzona separacja, można doszukać się kolejnego
argumentu za poprzedzeniem przez nią kościelnego procesu o nieważność.
Dokładnie chodzi już o zbieranie poszczególnych dowodów, jak:
przesłuchanie Stron, Świadków. Zatem wcale nie musi być tak, iż przy
poprzedzeniu procesu o nieważność separacją ten kolejny rodzaj
postępowania (o nieważność) uległby sztucznemu przedłużeniu.
W literaturze prawnej
można odnaleźć zarzut pod adresem separacji, a polegający na jej ustaniu
tzw. własną powagą (kan. 1155 KPK). I po raz kolejny, w wyniku
poprzedzenia przez nią procesu o nieważność słabość ta przestaje
istnieć. Owszem istniałaby jeszcze sytuacja, podczas której wydany
zostaje wyrok negatywny i równolegle zasądzona zostaje separacja, i gdy
Strony nie wchodzą w nowy związek, ale decydują się na powrót do siebie,
to – można byłoby zarzucić – iż znowu doszłoby się do pojawienia się
owego słabego punktu, czyli „nieformalnego” powrotu do siebie. Tymczasem
i ten słaby punkt można byłoby zredukować przez uczynienie prostej
adnotacji w negatywnym Wyroku do zakończonej sprawy.
Podkreślmy raz jeszcze
myśl z początku naszych rozważań: są takie instytucje, które wydają się
być martwe (niepotrzebne), tymczasem, skoro istnieją, to chyba warto je w
jakiś sposób ożywić, aby nie pozostawały tylko na tzw. przysłowiowym
papierze.
Na ten temat m. in. w:
B. Czech-Kosiński, Separacja a rozwód według prawa kanonicznego i polskiego prawa rodzinnego (studium porównawcze), Kraków 2016.
Komentarze
Prześlij komentarz