W
Kodeksie Prawa Kanonicznego można wymienić kilka kanonów, z
których wynika, iż są takie zadania, funkcje, które nie mogą być
łączone, tj. wykonywane przez jedną Osobę, w tej samej sprawie
(kan. 1436 §1 KPK; kan. 1447 KPK). Wynika to z kilku powodów.
Jednym z nich, jak przykładowo bycie, i promotorem sprawiedliwości,
i obrońcą węzła małżeńskiego, są jakby przeciwstawne sobie
zadania. Kolejnym, to konieczność jak największego obiektywizmu w
spojrzeniu na daną sprawę, temu w sprzeczności pozostawałaby więc
możliwość bycia sędzią do tej samej sprawy, tak w Trybunale I
Instancji, jak i Sądzie Apelacyjnym od wymienionego Trybunału.
Jeszcze inny powód wynika ze specyfiki zadań, przy czym nie chodzi
o wymienioną powyżej kwestię w postaci pewnej opozycji pomiędzy
nimi, co o skoncentrowanie się na swoim kierunku działań, aby były
one na jak najwyższym poziomie (np. bycie biegłym i sędzią w
Trybunale I i II Instancji w tej samej sprawie). Przykładów z
pewnością można podać więcej.
W
podobnym świetle (o niełączeniu pewnych zadań) należałoby
zastanowić się nad tym: czy czasami przepisy prawne nie powinny
objąć też zapodanego w tytule osoby tłumacza. Argumentem niejako
contra
jest ten w postaci istoty zadania tłumacza, tj. jego zadanie ma
charakter odtwórczy, tłumacz nie tworzy nowej rzeczywistości, ale
dokonuje jedynie jej wiernego przekładu na inny język. Z drugiej
zaś strony, argumentem pro
byłby taki, iż również w pracy tłumacza może dojść do
popełnienia przez niego jakiegoś błędu, a ten mógłby być
kontynuowany, gdyby wykonywałby on też funkcję sędziego.
Problem
jednak jest o wiele szerszy, gdyż nie chodzi tylko o sferę
niełączenia pewnych zadań, ale też o pewne kwalifikacje.
Oczywistą pozostaje kwestia, iż kwalifikacje jego są już
sprecyzowane dosyć dokładnie, niemniej w tym momencie chodzi o
poddanie do namysłu - konieczności posiadania przez niego
dodatkowej wiedzy, z obszaru, który ma tłumaczyć, np. w postaci
istoty poszczególnych tytułów prawnych. Te obfitują przecież w
przeróżne prawne niuanse. Chociaż zadanie tłumacza jest jasne i
klarowne, to wg mnie nic też nie powinno stać na przeszkodzie - ale
właśnie przy założeniu posiadania przez niego prawno-kanonicznej
bazy - o uczynieniu ew. uwag przy tłumaczonym przez siebie tekście,
gdy tylko okaże się to zasadne, czyli o podjęciu przez niego
dodatkowego obowiązku. Z kolei, jeśli weźmie się pod uwagę
tłumaczenie symultaniczne, to - też pod warunkiem posiadania wiedzy
z zakresu kościelnego prawa małżeńskiego - gdy tłumacz uzna to
za zasadne mógłby zadać dodatkowe pytania zwłaszcza, gdy do
przesłuchania wyznaczona zostaje Osoba, która nie ma aż tak dużych
kompetencji do tegoż, zaś po odpowiedzi zeznającego pozostaje
pewien niedosyt.
Może
uregulowanie wymogów moralnych, jakie mógłby też posiadać
tłumacz wydawać by się mogło za daleką regulacją, ale przecież
nie można wykluczyć w zupełności takiej sytuacji, kiedy
tłumaczenie nie jest wierne oryginałowi tylko z uwagi na inne
poglądy, światopogląd tłumacza.
Jak
widać z powyższego, są pewne jakby otwarte problemy, które można
w jakiś sposób uregulować, wpiąć w prawne ramy. Oczywiście na
tym polega też specyfika kodeksowa, iż nie wszystko jest w nim
uregulowane. Czasami wystarcza też swoistego rodzaju wyczucie,
ludzki zmysł. Zatem zwolenników stworzenia dodatkowych przepisów
prawnych jest być może tylu ilu jego przeciwników. Warto może
jednak przy samym już angażowaniu osoby do roli tłumacza
skorzystać z powyższych przesłanek celem dobra samej sprawy.
Komentarze
Prześlij komentarz